„Moje dziecko kompletnie nie rozumie, po co trzeba się uczyć. Na samą myśl o szkole wywraca oczami, a do lekcji trzeba zaciągać je siłą. Wszystko jest bez sensu i na wszystko jest czas”.
Takie opinie rodziców i taka postawa dzieci nie jest wyjątkiem. W każdej szkole i w każdej klasie można znaleźć dzieci, które cechuje niechęć, opieszałość i brak zainteresowania. Jednak czy nie jest to zwykły frazes i uogólnienie? Poziom energii i wytrwałość w osiąganiu pozytywnych rezultatów w szkole zależy przede wszystkim od motywów, jakie „popychają” dziecko do działania. Motywacja bowiem to nic innego jak mechanizm, który odpowiedzialny jest nie tylko za uruchomienie i ukierunkowanie pracy dziecka, ale również za podtrzymanie tej pracy do momentu jej zakończenia.
W przypadku dzieci, problemem nie jest całkowity brak motywacji, ponieważ od najmłodszych lat cechuje je głód wiedzy. Wkładają niespożytą energię w odkrywanie mechanizmów działania świata, a samo dążenie do odkrywania tych tajemnic daje im poczucie zadowolenia i satysfakcji. Ich mózgi są tak zaprogramowane, by uczyć się i rozwijać. Zwykle problem pojawia się dopiero wtedy, gdy motywacja dziecka zaczyna być ukierunkowana w niewłaściwym kierunku i jest skierowana na osiąganie zupełnie innych celów niż te, które są społecznie akceptowane.
Rodzice chcą, aby dzieci świadomie podchodziły do nauki: żeby przykładały się do zadań domowych i solidnie opracowywały materiał, który zalicza się na sprawdzianach. Argumenty rodziców są różne. Dla jednych nauka ma być gwarancją lepszej przyszłości i lepszych warunków życia. Inni powtarzają, że nauka sama w sobie powinna być nagrodą, ponieważ poszerza horyzonty. Jeszcze inni tłumaczą, że trzeba się uczyć, bo tak jest od zawsze, że dzieci się uczą a dorośli pracują. Jednak należy zadać sobie pytanie: czy nasze dorosłe spojrzenie na walory edukacji jest w stanie zmotywować czwartoklasistę do pracy?
Nauka jest długim i wymagającym procesem. Uczniowie nie są w stanie określić jej długofalowych rezultatów. Rozumując o wiele prostszymi kategoriami, stawiają znak równości pomiędzy stopniami w szkole, a własnym poczuciem kompetencji oraz poczuciem własnej wartości, przez co większość uczy się dla natychmiastowego zysku (np. oceny) lub w celu uniknięcia kary. Inną charakterystyczną grupą są uczniowie, którzy nie uczą się wcale, aby zmniejszyć poczucie wstydu. Tylko nieliczni uczą się po to, by wiedzieć.
Skupmy się jednak na tych dzieciach, które nie lgną do nauki, a ich motywacja do działania ma na celu podtrzymanie własnego poczucia wartości i kompetencji.
Te dzieci zwykle stosują kilka strategii unikania porażki:
Po pierwsze, zacznijmy działać już od najmłodszych lat, ponieważ motywacja kształtuje się od pierwszych dni życia dziecka.
Po drugie, starajmy się dostosowywać bodźce motywujące proporcjonalnie do etapu rozwoju naszego dziecka.
Nie jest tajemnicą, że najczęściej wybieramy sposoby najprostsze, które świetnie sprawdzają się od najwcześniejszych lat, a które są oparte na wzmocnieniach zewnętrznych: nagrodach rzeczowych, przywilejach, karach i ograniczeniach. O ile młodsze dzieci na ich podstawie, w sposób pożądany weryfikują swoje zachowanie, o tyle te starsze świetnie się w nich orientują. Rodzice sami wpadają w pułapkę zasady stosowanej przez podopiecznych, tzw. zasady „mini-max”, czyli próby zdobycia maksymalnej liczby nagród, jednocześnie przy minimalnym wkładzie wysiłku w osiągnięcie sukcesu. Nagradzamy w nadziei, że dziecko dostrzeże walory nauki, a tymczasem rozbudzamy przekonanie, że konkretne zadanie jest czynnością trudną i skomplikowaną, bo skoro ktoś chce za nie nagradzać, to znaczy, że nie jest ono warte, aby wykonać je za darmo. Takie nastawienie daje odwrotne efekty niż zamierzone. Nie pobudza wewnętrznej motywacji, na bazie której powinny działać starsze dzieci i dążyć do osiągnięcia własnego zadowolenia oraz satysfakcji, lecz jedynie wspiera „kombinatorstwo” i „cwaniactwo”. Tym samym niewłaściwe stosowanie bodźców może stwarzać warunki do niepowodzenia.
Nie znaczy to, że należy całkowicie zrezygnować ze wzmocnień zewnętrznych. Dobrze jest jednak stosować je naprzemiennie z działaniami mającymi na celu rozbudzanie motywacji wewnętrznej, która nie będzie zależna od czynników materialnych.
Rozbudzanie motywacji to proces długofalowy. Nie zmienimy nastawienia dziecka do nauki z dnia na dzień, ale rozpoczynając dzisiaj, możemy szybciej dostrzec rezultaty, niż w przypadku pozostawienia dziecka samego z naszymi wymaganiami.
Bibliografia:
Falko Rheinberg: Psychologia motywacji.. Kraków: Wydawnictwo WAM, 2006
Martin V.Covington, Karen Mannheim Tell, Motywacja do nauki, Gdańsk, GWP, 2004
Katarzyna Mitros, Jak wychować geniusza przez zabawę, Publicat, 2007
Jan Strelau, Psychologia, Gdańsk, GWP, 2003
Paul Dennison, Kinezjologia edukacyjna, Wydawnictwo: Międzynarodowy Instytut NeuroKinezjologii, 2003